GARRINCHA: zapomniany geniusz

Skończyłem właśnie czytać biografię Garrinchy, legendy Botafogo i piłkarza uznawanego przeze mnie za jednego z najlepszych piłkarzy w historii piłki nożnej, a już na pewno jednego z trzech najlepszych Brazylijczyków w dziejach. Bardzo zresztą polecam tę książkę autorstwa Ruya Castro – znajdziecie ją również w polskiej dystrybucji pod tytułem „Garrincha. Samotna gwiazda”. Ale kim tak naprawdę był ten Garrincha? Mało kto z moich rówieśników (mam 30 lat), a już tym bardziej z dzisiejszej młodzieży wie, kim był ten piłkarz. Jeśli nawet ktoś go kojarzy, to chyba tylko z jego karty w wersji Ikony w grze FIFA. Postanowiłem więc przybliżyć życiorys geniusza, który radował swoją grą ludzi na całym świecie, ale zmarł kompletnie zapomniany po tym, jak jego nałóg zatarł w oczach ludzi wspomnienie szczęścia, jakie dawał im przebywając na boisku.

 

Zacznijmy od suchych statystyk, które same w sobie legitymizują nazywanie Garrinchy geniuszem i jednym z najlepszych, a jednocześnie w ogóle nie oddają tego, co piłkarz ten wyrabiał na boisku.

  • około 300 meczów oficjalnych + setki sparingów i meczów pokazowych
  • 3x wygrana w Campeonato Carioca (mistrzostwa/liga stanu Rio De Janeiro)
  • 1x Złota Piłka (przyznana po „rewaloryzacji” France Football)
  • 2x Mistrzostwo Świata (1958 i 1962 rok)
  • 1x Złoty But, Złota Futbolówka i Zespół Wszechczasów MŚ
  • 2x Drużyna Turnieju MŚ
  • 1x MVP ligi brazylijskiej
  • światowa „11” roku 1962
  • światowa drużyna XX wieku
  • 2. miejsce rankingu najlepszego brazylijskiego piłkarza XX wieku
  • 4. miejsce rankingu najlepszego piłkarza z Ameryki Płd. XX wieku
  • 8. miejsce rankingu najlepszego piłkarza świata XX wieku

 

Garrincha urodził się 28 października 1933 roku w Magé w stanie Rio De Janeiro. W swojej karierze grał dla takich klubów jak Serrano, Corinthians, Flamengo, Atletico Junior czy Olaria, ale to w Botafogo spędził swoje najlepsze lata i jest legendą tego klubu. Przezywano go „O Anjo Das Pernas Tortas”, czyli Anioł o Krzywych Nogach. Miało to związek z kształtem i budową jego nóg, która przez lata pogarszała się. Garrincha urodził się z jedną nogą 6 cm krótszą od drugiej, lewą wykręconą na zewnątrz, a prawą do środka, przez co w młodości został uznany przez lekarzy za kalekę. Miał także krzywy kręgosłup. W trakcie kariery przyjął w kolana wiele zastrzyków, które miały pozwolić mu wciąż czarować na boisku, jednak paradoksalnie przyśpieszyły one koniec jego kariery. Gdyby zamiast zastrzyków, zdecydował się na operację kilka lat wcześniej, być może pograłby na najwyższym poziomie nieco dłużej, a co za tym idzie, może jego życie potrwałoby także dłużej. Znali go skauci w całej Brazylii – był swego rodzaju legendą. Wiele osób nie wierzyło w historie o nim, póki nie zobaczyli go na żywo. Mówiono, że „w lesie życie nieznany piłkarz z krzywymi nogami, którego nie sposób zatrzymać, bo drybluje jak diabeł”.

Brazylijczyk był przez wielu uznawany za najlepszego dryblera w historii. Wielu jego rodaków, zwłaszcza w Rio i okolicach, twierdzi, że w swoich czasach był lepszy nawet niż Pele. Na MŚ w 1962 roku Pele doznał kontuzji w drugim meczu grupowym i to właśnie Garrincha poprowadził Canarinhos do ich drugiego tytułu mistrza świata. Za turniej nagrodzono go Złotym Butem, Złotą Futbolówką i wybrano do „11” turnieju. Wraz z Pele Garrincha stworzył być może najlepszy duet w historii futbolu – grając razem w reprezentacji NIGDY nie przegrali meczu. Łącznie rozegrali ich 40, 36 z nich to zwycięstwa, a do tego cztery remisy. Zdobyli 55 bramek (Pele 44, a Garrincha 11, ale przy wielu bramkach Pelego asystował). Pele mówił wprost, że gdyby nie Garrincha,  nigdy nie byłby trzykrotnym mistrzem świata. Mane (zdrobnienie od Manuel) nie był tylko dryblerem. Jego dośrodkowania i rzuty wolne były równie niesamowite. Być może jest pod tym względem jednym z najbardziej niedocenianych piłkarzy w historii. To po zagraniach Garrinchy po raz pierwszy kibice piłkarscy zaczęli skandować „Ole!”, gdy grając dla Botafogo na Maracanie robił nogami coś, co można było nazwać wyłącznie magią.

Garrincha był nie tylko bogiem futbolu, ale także bogiem w sypialni. Miał 14 dzieci z kilkoma kobietami z 4 różnych związków. Spłodził syna z pewną Szwedką podczas mundialu w 1958 roku. Dziś syn Ulfa, a wnuk Garrinchy, Henrik Johannson również gra w piłkę, jednak tylko na poziomie drugiej ligi szwedzkiej. Mimo że Garrincha miał żonę, Nair, zakochał się i poślubił sławną brazylijską piosenkarkę, Elzę Soares, z którą spędził 16 lat. Elza zmarła w styczniu 2022 roku w wieku 92 lat, tego samego dnia co Garrincha, jednak prawie 40 lat później. Niestety Garrincha poszedł w ślady swojego ojca Amara i przegrał z alkoholizmem, który przyhamował, a w końcu przedwcześnie zakończył jego karierę. Na dobrą sprawę najlepszy okres kariery i życia Brazylijczyka to czas, w którym występował dla Botafogo. Już pod koniec przygody z klubem z Rio przez problemy zdrowotne i chorobę alkoholową zatracał się coraz bardziej. Piłkarz spowodował kilka wypadków samochodowych, a w najgorszym z nich zginęła jego teściowa. Tego wypadku nie był do końca winien, ale był on najgorszy w skutkach. Garrincha nie mógł pogodzić się z tym, że „zabił swoją teściową” i jeszcze bardziej uciekł w alkoholizm, tym razem wzmocniony depresją.

Garrincha zmarł 20 stycznia 1983 roku na marskość wątroby, ale tak naprawdę przestał istnieć jako człowiek już kilka lat wcześniej. Ostatnie lata jego życia to smutna mieszanka hospitalizacji, pijaństwa, kaca, złości i niechęci do wszystkich dookoła tylko nie do siebie. Garrincha nigdy nie zrozumiał i nie przyznał się do tego, że ma problem z alkoholem. W tamtych czasach, tym bardziej w Brazylii, nie były popularne odwyki i inne sposoby pomocy alkoholikom, jednak mimo to bliscy wyciągali do niego pomocną dłoń wiele razy. Piłkarz nie potrafił tego docenić i zmarł zapomniany przez najbliższych, gdy prawie wszystkich już do siebie zraził. Tysiące Brazylijczyków opłakiwało śmierć swojej legendy na ulicach Rio De Janeiro. W stolicy Brazylii, Brasilii, znajduje się stadion nazwany na cześć bohatera reprezentacji – Estádio Mané Garrincha. Szatnia gospodarzy na znajdującej się w Rio Maracanie również nosi imię Garrinchy. Ci, którzy go pamiętali, czyli głównie koledzy z boiska, dziennikarze i inne osoby, które mogły oglądać magię, którą czynił na żywo, wypowiadają się o nim w samych superlatywach, skupiając się oczywiście na aspekcie sportowym. Poniżej kilka wypowiedzi osób znanych mniej lub bardziej, które chwaliły Garrinchę.

„To fenomen, zdolny do magicznych rzeczy. Przez jego krzywe nogi nie było wiadomo, w którą stronę pobiegnie, a obie miał równie genialne. Mógł zejść do środka, wzdłuż linii albo kąśliwie uderzyć” – Mel Hopkins

„Dla Garrinchy w formie boisko było jak cyrk, a piłka jak oswojone dzikie zwierzę. Garrincha wykonywał zwody, po których połamani czuli się nie tylko obrońcy, ale i kibice. Przeskakiwał nad piłką, a ona nad nim. Potem chował ją między nogami, wypuszczał i pędził, zostawiając za sobą obrońców, którzy zderzali się ze sobą nawzajem” – Eduardo Galeano

„Jego pierwszym kontaktem z piłką było przepuszczenie jej między moimi nogami. Sądzono, że się obrażę, ale powiedziałem tylko zarządowi Botafogo, że MUSZĄ podpisać z nim kontrakt”. – Nilton Santos po testach Garrinchy w Botafogo

„Garrincha to geniusz, o którym wielu zapomniało. Nawet Pele nie był od niego lepszy” – Rivellino

„Pele czy Garrincha? Do dziś nie wiem, kto lepiej grał w piłkę, a grałem przeciwko oraz razem z nimi oboma”. – Gerson

„Żaden lewy obrońca nie spał spokojnie. Mi śniły się tylko pojedynki z Mane”. – Altair, były obrońca Fluminense

„Nigdy nie znałem kogoś tak skromnego. Gdy graliśmy razem, Brazylia nie przegrywała”. – Pele

 

Garrincha był kochany przez fanów piłki nożnej na całym świecie, dopóki jego ciało pozwalało mu grać na najwyższym poziomie i dokonywać cudów jak „najwspanialsze 3 minuty w historii futbolu” przeciwko ZSRR na MŚ w 1958 roku. Zmarł zniszczony przez nałóg i zapomniany przez fanów, którzy odwrócili się od niego, bo nie był w stanie już dawać im radości na boisku i przysparzał smutków z powodu uzależnienia. Warto jednak pamiętać legendę, „Samotną Gwiazdę„, bez której futbol mógłby wyglądać dziś zupełnie inaczej.

Dodaj komentarz

Powered by Live Score & Live Score App